Sztuka jest ponadmanipulacyjna i ponadczasowa.
Oddajmy honor temu co świadome, niezależne, konstruktywne i twórcze.
Są to konieczne elementy do odczucia twórczości i uznania Artysty.

SZTUKA JAKO INTERPRETACJA MATEMATCZNOSCI
Jeśli sztuka ma być rozpoznawalna jako obiekt twórczej myśli artysty, to nie może być chaosem. Musi istnieć uporządkowanie różnorodności, które kieruje twórczym działaniem. Każde uporządkowanie nosi charakter matematyczny, które opiera się na logice układów, wzorów lub na intuicji matematycznej. Sztuka jest częścią naszego bytu, a byt jest częścią przyrody, którą rozpoznajemy za pomocą metod matematyzacji – i w tym sensie sztuka jest matematyczna w swojej strukturze, organizując płaszczyznę i przestrzeń. Geometria przedstawiona jest czasem w sposób graficzny co stwarza pewien plastyczny odbiór. Jednak taki wykres nie nosi w sobie żadnego elementu estetycznego ani emocjonalnego, co wyklucza, pojęcie sztuki. Moja koncepcja Matematyczności w Sztuce łączy wzory, ciągi liczbowe, funkcje i wykresy geometryczne, poruszając takie zagadnienia jak ruch w geometrii, nieskończoność, odwracalność ciągów i logiczne układy liczbowe. Jednocześnie rozwiązując estetycznie i emocjonalnie płaszczyzny i przestrzenie. Gdzie lina z czystego wykresu staje się częścią obiektu sztuki. Moja koncepcja Matematyczności w Sztuce powstała w połowie lat 70. w ścisłym związku z sformułowanym przeze mnie systemie Czterech Znaków Płaszczyzny i Czterech Obszarów Przestrzeni, który wyróżnia cztery barwy: czarną, złota, srebrną i białą oraz cztery przestrzenie: skupioną, złożoną, łamaną i ciągłą.

Jerzy Grochocki

O malarstwie Anny Szprynger

(…)Szczególną rolę przypisuję napięciu tworzonemu przez Szprynger pomiędzy tym, co jednostkowe, wynikające z unikatowości konkretnego dzieła, a tym, co wynika z obranej strategii, obejmującej powtarzalność motywu, metodę nanoszenia kreski na płótno, a w końcu i seryjność prac. Wydaje się, że artystka dokonuje czegoś na wzór samoskrępowania, rezygnuje z autorskiej ekspresji, wycofuje się poza własne artystyczne ja, chowa się niejako za plecami obiektywnego modelu pracy, jakim jest metodyczne, pracochłonne nakładanie jednej obok drugiej kreski. Nie ma tu zgody na niekontrolowaną swobodę gestu, na odstępstwo od przybranej reguły. I gdzieś w tych rejestrach, w tej szalonej i nie do końca odgadnionej dyscyplinie, tkwi wyjątkowość tego malarstwa. Autonomia płótna zostaje celowo przez artystkę zawieszona, a my, zaproszeni do oglądu, odbywamy podróż do początków malarstwa, do sedna malowania i istoty obrazu. Powtarzając w lekturze płótna sposób tworzenia, zaczynamy rozumieć pojęcie wyciszenia, nie tylko emocji, ale również i swojego ego. To jest w tym malarstwie niezwykle cenne, bo oczyszczające, a przez to i świeże. Jest coś w tym malowaniu z kompulsji powtórzenia, z mantry uprawianej pędzlem o grubości 000. Narracja linii staje się tak silna, że odrywa widza od kontemplacji całości obrazu i każe podążać za tym, co wyczerpywalne, a co odnawia się w kontynuacji, wzmacnianej pewnością ręki artystki. W pewnym sensie docieramy tu do kategorii czasowości, do ilustracji przemijania. Jedynym bowiem ekspresyjnym elementem, różnicującym materię kresek jest widziane z bliska wyczerpywanie się pigmentu na pędzlu, co zmusza rękę weń uzbrojoną do sięgnięcia po kolejną porcję farby. Więcej tu pewności automatu, niż chybotliwej ręki ludzkiej. Swoistością malarstwa Szprynger jest też i to napięcie, tak ściśle związane z materialnością i konkretem farby, a fizycznością ręki. Nie znajdując w języku polskim określenia precyzyjnie oddającego owo doświadczenie „wytrzymałości”, na własny użytek utworzyłem odpowiednik: pojęcie „endurancji” (od angielskiego słowa „endurance”). Świadomość tego, z jakim fizycznym wysiłkiem powstają prace Szprynger, daje także sposobność takiego kontaktu z jej pracami, który bierze w nawias myśli i ogranicza się do oglądu czysto zmysłowego. Bo jest to w istocie zmysłowe malarstwo. (…)

Fragment tekstu Jarosława Denisiuka „U źródeł malowania

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2015 » Jerzy Grochocki i Anna Szprynger, „…czarne brzmienie szumów bieli…”, 18.07.2015