Nic nie czuję

Wojciech Ćwiertniewicz, Ziemowit Kmieć, Maria Kozakiewicz, Monika Niwelińska, Rafał Pytel, Anna Rakoczy, Paulina Semkowicz, Mateusz Szczypiński, Agnieszka Wojtanowicz

Projekt kuratorski Moniki Niwelińskiej i Michał Hankusa

Nic nie czuję… jest mi obojętne… nie obchodzi mnie to… a jednak widzę, obserwuję, jestem ciekaw. Obojętność to paradoksalny brak „uczucia” w odczuwaniu; brak uczucia wobec czegoś, kogoś, a może wobec samego siebie. To pewien dystans, chłodny obiektywizm przechodzący w stan bycia jakby poza sobą, poza swoimi emocjami. Ów stan jest jednocześnie próbą spojrzenia z zewnątrz na siebie, na otoczenie, a także na swoją aktywność. To niby ogląd z góry, niczym na pudełko, którego zawartość jest paradoksalnie obojętna i nęcąca zarazem. Czy naprawdę jesteśmy, czy potrafimy być obojętni? Czy „nic nie czuję” jest możliwym do osiągnięcia wyrazem stanu ducha i naszego ciała? Czy nasze działania noszą znamiona nie czucia? 

Brak czucia – uczucia to stan teoretyczny, niczym stadium białej kartki, która jeszcze nie została zapisana, zarysowana. To sfera sterylności, laboratoryjnej wręcz czystości możliwej do osiągnięcia w chłodnej pracowni naukowca. Jednak sam naukowiec czuje i widzi, ocenia i analizuje. Ma swoje upodobania. Odczuwa awersje wobec czegoś lub kogoś. Wszakże brak uczucia to też uczucie. Ciało i dusza, mimo że poddają się zobojętnieniu będącym swoistym, dłuższym lub krótszym, głębszym lub płytszym letargiem, nie są wyłączone z odczuwania, które nie jest obiektywne, zawsze ulega różnorakim wpływom i przeczy kategorycznemu stwierdzeniu „nic nie czuję”. Owe słowa to rodzaj maski przesłaniającej prawdziwe reakcje. Maski, która w poważnych przypadkach przykrywa uraz, uczucie krzywdy lub niechęci, ale najczęściej- niczym pancerz- stanowi ochronę tego co delikatne, wrażliwe i czułe na ciekawskie spojrzenia lub dociekliwe pytania innych. Obojętność stanowi ochronę prze innymi, a brak uczucia to próba zachowania siebie samego, swojego „ja” przed postronnymi obserwatorami.

Wieloznaczne słowa „nic nie czuję” stały się myślą inspirującą wystawę, w której biorą udział różnorodni twórcy. Różne są ich media, rozmaite doświadczenia; inne są inspiracje i fascynacje. Ich sztuka to gra między uczuciem i obojętnością, pomiędzy swoistym sentymentem a odważnym odrzuceniem tego co znane, oswojone, lubiane bądź bezpieczne. Abstrakcyjne, centralnie ułożone na białym, sterylnym tle, formy z płócien Wojciecha Ćwiertniewicza, oflankowane zostały kipiącymi wręcz impastami. „Obojętne”, a zarazem malowane z wyczuciem i wyjątkową wrażliwością plamy atakowane są mięsistą niby tkanką, dodaną niby z przypadku. Twory, podobne do resztek farby wytartej o kawałek płótna, zaskakują w zestawieniu z chłodnym z pozoru wypełnieniem powierzchni. Prace Ziemowita Kmiecia – z pozoru nieukończone, jakby odrzucone, zostawione „na później” szkice, fotokolaże, emanują świeżością, lekkością i bynajmniej nie obojętnym erotyzmem. Film Marii Kozakiewicz statyczny w swojej prostocie i silny w swojej wymowie, stanowi próbę zmierzania się z „nie czuciem”- z paraliżem, zamykającym niczym w skorupie ciało, które odgrodzone od świata w bolesnym dla duszy letargu, zdaje się być wyłączone z pełnego życia. Obrazy Moniki Niwelińskiej zostały zamknięte w sieci emulsji światłoczułej. To co pozostaje, to obraz – a właściwie ślad po obrazie, który przeminął wraz z nieuchronnym rozkładem nieutrwalonej emulsji. Pozornie minimalistyczny chłód jest zwodniczy – to zapis utraty, doświadczenie nieobecności. To czułość obrazu wystawionego na działanie temperatury, światła i wilgoci; opowieść o melancholii, pustce po tym, co przeminęło – a jednak trwa, gdzieś na krawędziach bytu. Instalacja Rafała Pytla jest błahą z pozoru zabawą sztucznym światłem. Zainicjowany przez artystę proces emanacji, pojawiania się i harmonijnego, magicznego wręcz zanikania subtelnych przebłysków, czyni z jego obiektu samo tworzące się dzieło obojętne na dalsze ingerencje i „nie czułe” w swojej precyzyjności na jakiekolwiek czynniki zewnętrzne.
Niepokojące, uderzające subtelnym i surowym zarazem realizmem obrazy Anny Rakoczy przywołują na myśl senne wizje, fascynujące i wzbudzające strach mary, wobec których uśpione ciało zdaje się być obojętnym, podczas gdy cały dramat rozgrywa się w sferze umysłu. Zgoła odmiennymi są kompozycje Pauliny Semkowicz, gdzie przedstawione w oszczędny sposób wycinki ogrodowego krajobrazu, barokowej rzeźby i kurtyn, sugerują nieprzyjazne dla widza otoczenie. Ogród, który kojarzy się z przyjemnością przybywania na łonie natury, razi chłodem i nie zachęca do wejścia, a tym bardziej do odpoczynku. Steatralizowana, zobojętniona natura staje się równa odpowiednio stylizowanemu, chłodnemu posągowi. „Usypane” prace Mateusza Szczypińskiego, stworzone z konfetti powstałego z reprodukcji konkretnych dzieł sztuki oraz obiektów architektonicznych z różnych epok, traktować można jako gest rozprawienia się z tym wszystkim co wizualne.; z tym co tkwi w twórcach i w widzach- z dziedzictwem. Tradycją, która pobudza i krępuję, paradoksalnie stanowi grunt dla nowego, ale też paraliżuje i wprowadza w letarg przyzwyczajeń, upodobnień i naśladownictwa. Dzieła sztuki – „zmielone”, obrócone w miękką warstwę kolistych drobinek, stają się materiałem do urobienia, dają początek czemuś nowemu. Biologiczne twory Agnieszki Wojtanowicz przypominają spreparowane kawałki skóry – traktowane jak obiekty do badań, bądź eksperymentów medycznych. Amorficzne, przebarwione twory wzbudzają niepokój, ułagodzony dzięki „zamknięciu” ich w szklanej gablotce. Obecność szyby zobojętnia, stwarza bezpieczny dystans i tępi nieco nieprzyjemne doznanie wizualne. Oddzielony od obiektu widz czuje ulgę i może pozwolić sobie na pewnie komfort obojętności, który zniknie tak szybko, jak szybko zdjęta zostanie szklana granica.

Michał Hankus

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2014 » „Nic nie czuję”, projekt kuratorski Moniki Niwelińskiej i Michała Hankusa, 13.06.2014