Zdjęcia z wernisażu (fot. Lech Kolasiński)

Performance Miho Iwaty (fot. Lech Kolasiński)

Prezentowane prace

„OTWARTA PRACOWNIA” – miejsca nieobjęte oficjalnym planem… (PAŃSTWOWA GALERIA SZTUKI W SOPOCIE, 8 X – 18 XI 2012) to wystawa współtwórców offowego stowarzyszenia Otwarta Pracownia – silnych, osobowości: Artystów i Krytyków Sztuki, związanych również z pięknym, surowym wnętrzem krakowskiej Galerii OTWARTA PRACOWNIA (mieszczącej się przy ul. Dietla 11) oraz z bezcenną linią wydawniczą, eksponującą obecność (nieobecnej w powszechnej opinii) współczesnej polskiej teorii sztuki. Perełkami wydawniczymi pozostają redagowane przez Jerzego Hanuska (wieloletniego prezesa stowarzyszenia) antologie tekstów: wybitnego artysty Jerzego Beresia pt. „WSTYD- między przedmiotem a podmiotem” czy Jerzego Ludwińskiego „Epoka błękitu” (2003) wyprzedzająca aktualną falę ponownego odkrywania myśli tego teoretyka- wizjonera współczesności oraz m.in. manifest pioniera/ prekursora performance w Polsce Zbigniewa Warpechowskiego pt. „PODRĘCZNIK bis”. Stowarzyszenie Otwarta Pracownia funkcjonuje od siedemnastu lat za sprawą wewnętrznego imperatywu grupy ludzi, którzy podtrzymują jej dynamiczne funkcjonowanie artystyczno-wystawienniczo- wydawnicze. Należy po trosze do cudów dokonywanych za sprawą czystych gestów (dla) czystej sztuki, jest dowodem na moc płynącą ze szczerego wyboru stałego i pasjonującego związku sztuki i indywidualnego życia, jakby rzeczywiście przystającego do tytułu jednej z najnowszych wystaw Jerzego Beresia „SZTUKA ZGINA ŻYCIE”.
Współtwórcami OTWARTEJ PRACOWNI są : BETTINA BEREŚ, OLGIERD CHMIELEWSKI, IGNACY CZWARTOS, JACEK DŁUŻEWSKI, WOJCIECH GŁOGOWSKI, JERZY HANUSEK, MICHAŁ HANKUS, MIHO IWATA, BARTŁOMIEJ JARMOLIŃSKI, KRZYSZTOF KLIMEK, LECH KOLASIŃSKI, MAREK KUŚ, PIOTR LUTYŃSKI, ROBERT MACIEJUK, DARIUSZ MLĄCKI, MARCIN PAWŁOWSKI , MARIA PYRLIK, GRZEGORZ SZTWIERTNIA i SŁAWOMIR TOMAN. Przez Stowarzyszenie przeszli także m.in. Jadwiga Sawicka, Wojciech Ćwiertniewicz czy Stanisław Koba. O artystach OP piszą świetni, funkcjonujący w niezależnym obiegu kultury krytycy sztuki, ich prace współtworzą zbiory szeregu współczesnych instytucji m.in. Zamku Ujazdowskiego w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowego w Krakowie i licznych kolekcji zagranicznych.
Zaproszenie tej ciągle się przemieniającej ale zarazem już legendarnej grupy do PAŃSTWOWEJ GALERII SZTUKI w Sopocie będzie okazją do konfrontacji z „prawdziwie rewolucyjną”- jak pisał o Nich Jerzy Nowosielski – sztuką. U Współtwórców Otwartej Pracowni ogromne znaczenie miało malarstwo, jego cicha rewolucja i „nieśmiertelność” mimo/ wobec nowych mediów, a ponadto jego związki i tymi nowymi (czy innymi) mediami, np. filmem, performance, poezją konkretną, obiektami z prywatnych ikonosfer. Tytuł „OTWARTA PRACOWNIA – miejsca nieobjęte oficjalnym planem…” dotyka fenomenu pojawiającego się w momencie percepcji prac Artystów Otwartej Pracowni – są to tak silne i osobliwe wypowiedzi, że odbiorca staje wobec nich każdorazowo jakby w nowym, nasyconym i osobnym „miejscu na ziemi”. Powstaje aktywna relacja „wymiany” – tego co odnalezione w jednostkowej pracy z tym co przyniesione w indywidualnej „głowie”. Tytuł prowokuje do namysłu nad naturą działań samej Otwartej Pracowni, ponadto nad specyfiką powstawania „nowego”, przestrzenią ryzyka – laboratorium prywatnych olśnień, osobistych„miejsc świętych”, jak i obszarów pominiętych, mrocznych (wypieranych), „zamiatanych pod dywan”…,migotań cienia i światła, nowego i dawnego, i inn.
W obrazach Bettiny Bereś dokonuje się metafizyczna przemiana codziennych sprzętów w lśniące kolorem portrety emocjonalnie bliskich rzeczy. W jej obiektach przestrzennych, starannie konstruowanych i haftowanych ożywają tabuizowane od wieków historie osadzanych w domostwach kobiet – wiecznie samotnych przez okrucieństwa nawrotów wojen i okrucieństwa powracających stereotypów społecznych.
Uważną delikatność wobec podpatrywanej rzeczywistości – transformowanej w przestrzeniach makro- i mikroformatowych obrazów odnajdziemy u Jacka Dłużewskiego, od lat badającego m.in. obszary transgraniczne i transkulturowe. Są to (mieniące się wszystkimi czystymi barwami i gestami plastycznymi)pasma gór, współczesne miasta nocą, np. z pochwyconymi w ich kadrach kobietami- muzułmankami, pejzaż z bankiem libijskim (obraz z 2002 roku), miejsca zagrożeń, ucieczek (Misrata) czy kobiecych nomadycznych pociągowych podróży (jakby przypominających o pięknych, malarskich performances Koreanki KIMSOOJI, by przypomnieć „Miasta w ruchu – 2727 kilometrów na furgonetce z 1997 roku), i inn.. Spotkamy także przeładowane przestrzenie prowizorycznych bazarów jak w „Człowieku z Damaszku”, statki, czy obiekty znakowe – abstrakcyjne, np. „Na przykład taki dzień”. Podróż na Bliski Wschód – oraz inne podróże – np.między miastem a lasem – prowokują kolejne prace Dłużewskiego, jak tonda czy tryptyk „Futuro-góra”. Odbiorca wyczuwa podróż w głąb, widzi środki, które artysta powołuje jakby same dla siebie, jak trójkąt dynamizujący obraz. Wyczuwalny jest tu problem samej podróży w sztuce i zagadnienia żywiołów, np.:żywioł górski, żywioł morski, korespondencja między górą a dołem, przenikanie obrazowania abstrakcyjnego z przedstawiającym – gdy jedno jest zawarte w drugim (konstrukcja abstrakcyjna, ciepłe zimne, kolor z szarością, błękity i żywioł ognia), spektakl przenikania – relacja na bazie duchowego przeżycia.
Dadaizm i medytacja migoczą w obrazach Dariusza Mląckiego. Podkreśla on sens wewnętrznej wolności, przy każdej kolejnej decyzji o dalszym działaniu. Mówi o znaczeniu oddziaływania poznawanych a fascynujących ludzi – jak dr Bożena Kowalska- i miejsc – jak Galeria Biała w Lublinie, czy wreszcie jak Otwarta Pracownia – „piękna idea niekomercyjnego miejsca (dająca możliwość) wystawiania sztuki w „bezkontekście, co oznacza, że pokazywane prace są tym, czym są naprawdę. Jest to dla mnie wartość, którą trudno znaleźć gdzie indziej”. Konfrontacja z szorstkimi i pięknymi w surowej malarskiej decyzji pracami przywraca smak „zwykłych” miejsc, dostrzeganie niekomercyjnej urody kartonowych pudełek i wykonywanych nietrwałych, chwilowych konstrukcji mieszkalnych, równie ważnych tematów obrazów – jak(zdradzający mauretańskie wpływy) pałac weneckich dożów. W 2009 roku Darek Mlącki pokazał wystawę pt. „Nieustający zapach róż” – a na niej niezwykły obraz z wyobrażeniem okrytej różanym deseniem„babcinej” koperty. Powiedział: „chodzi o opakowania z dzieciństwa, zapachy, czyste emocje, tęsknoty. O nieustający zapach róż, o banał, w najczystszej formie. One ciągle pachną, a ja ciągle maluję.”
Lekkość, delikatność ruchu i przenikania transparentności odnajdujemy w mobilnych konstrukcjach-instrumentariach Olgierda Chmielewskiego, zaskakują też skalą i wnikającą w podświadomość odbiorcy czystą poetyką, jak cykl „Circulus”. Niektóre z Obiektów Chmielewskiego „wstawione w przestrzeń wypełnioną podmuchami powietrza rozpoczynają subtelny balet” [J.Hanusek]; ich antytezą wydają się zarówno groźne- „nieobliczalne” obiekty czasoprzestrzenne Rebeccci Horn jak i ironiczne samoniszczące się mechanizmy, które tworzył Jean Tinguelly. Marcin Pawłowski to osobowość niezwykle skupiona i czysta w swojej filozofii sztuki oraz życia. W jego realizacjach – wieloobiektowych, wzajemnie ze sobą powiązanych cyklach wyczuwalne wydają się z jednej strony jakieś analogie do wariacyjności kompozycji muzycznych, w tym dwudziestowiecznej muzyki eksperymentalnej, np. sonorystyki. Cykl sześciu prac prezentowany na sopockiej wystawie emanuje żywą energią głębokiej, aksamitnej niebieskości, przypominającej zarówno o„międzynarodowym błękicie” Yvesa Kleina”, jak i postrzeganiu współczesności jako „Epoki błękitu” przez Wasilija Kandinskyego oraz Jerzego Ludwińskiego. Ciemność jako proces obecny w Naturze, i jako stan psychofizyczny przenika eksperymentalne prace Lecha Kolasińskiego: obrazy wideo – w których dochodzi niemal do zgubienia realności „dokumentowanego” obiektu, czy „tekstowe” obrazy- nagłe zapiski jego gestu.
Piotr Lutyński w swoich przestrzennych obiektach jakby powoływał swoisty pop-surrealizm,anektując zarazem w obszary strategii języka konceptualnego fenomeny (niejako próbki) prawdziwej rzeczywistości, mogącej nabrać znaczeń symbolicznych (np. jajo, siano, pofałdowana tkanina). Lutyński sięga po czyste gesty przeniesienia i wybudzającej z dosłownej rzeczywistości konfrontacji, prowokując rzeczywistość poetycką, jak w jego najnowszym ataku autentycznego autobusu (ARTBUS KR 736 EJ-którego jest właścicielem) na cokół pomnika Stanisława Wyspiańskiego (8 sierpnia 2012 w Krakowie- akcji pod życzliwym patronatem MN w Krakowie). Monika Kozień pisała: „Lutyńskiego można nazwać ruchomym centrum. W czasie swego nieustannego przemieszczania się nigdy nie jest osamotniony, tworzy wokół siebie przyjazny klimat. Wychodzi do ludzi jednocześnie skupiając ich wokół siebie. Jego jednym z ważniejszych celów, tak w życiu, jak i w sztuce (obu kategorii w jego wypadku nie sposób oddzielić) jest kreowanie sytuacji przyciągających ludzi i dzięki wytworzonej atmosferze inicjujących między nimi rodzaj więzi. Takim zachowaniom sprzyja bezpośredniość używanych środków oraz łamanie sztuczności konwencji unaoczniające się między innymi poprzez wprowadzanie zwierząt w obszar sztuki, jak również poprzez odbywające się w czasie wernisaży wędrujące koncerty grupy Rdzeń (nazwa grupy, podobnie jak jeden zjego projektów zatytułowany „Ptasia kolumna” ewokuje w oczywisty sposób centryczne dążenia)”.
Robert Maciejuk wydaje się najbardziej związany z kontrkulturowymi strategiami ironicznej gry, np.strategią podszycia, eksplorując m.in. objęte dotąd jednoznacznymi interpretacjami sfery indywidualnych i zbiorowych doświadczeń. W jednym z cykli Maciejuk zagląda w szczeliny spójnych narracji animowanych bajek, dekonstruuje obszar telewizyjnych seansów dobranockowych, i tak np. bohaterem jego malarskiego(klasycznie) portretu i niejako przywódcą czy patronem (np. do powieszenia na ścianach klasy czy prywatnego domu) staje się Miś Kolargol, bądź zaśnieżony zimowy pejzaż z amerykańskich animacji,zamieniane na przestrzenne, uwodzące obiekty. Grzegorz Sztwiertnia dokonuje opartych niejednokrotnie o doświadczenie ciała przewrotnych analiz zbiorowych mitów (np. modernizmu, jak w dźwiękowej instalacji„Ojcowie awangardy”, czy oddziaływania Jerzego Grotowskiego- m.in. film „Historia teatru polskiego”);rozkodowuje również niuanse społecznych fobii, uprzedzeń, aktów stygmatyzacji, publicznych linczów czy„wolnych” zgrupowań (jak w projekcie „Der Exorzist”). Sławomir Toman przygląda się prywatnemu światu bibelotów w dłuższej tradycji kultury, wychodząc od oświeceniowych (niezwykle wtedy modnych)porcelanowych figurek (sielskich, pucułowatych), przechodząc ku czasom najnowszym, pełnym przemocy również wizualnej – portretując m.in. seksistowskie Barbie, czy przydrożne krasnale, a następnie konstruując jakby malarskie trójwymiarowe modele (nieistniejących jeszcze) kinderniespodzianek z bigbohaterami sztuki: takimi jak Pablo Picasso, czy Andy Warhol. Toman portretuje również m.in. pełne refleksów świetlnych, plastikowe klocki lego oraz znikające aktualnie z ulic dawne neony, od lat powojennych nocą miękko rysujące barwne linie w labiryntach niemal wszystkich miast.
Krzysztof Klimek – traktuje malarstwo jako przestrzeń nieograniczonych eksperymentów i dialog ów z samym sobą, interesuje go najczystsza abstrakcja geometryczna, zbliżająca się do wymiaru symbolicznego,jednocześnie zakątki domów (z dawnymi piecowymi kuchniami- awantażami kociołków i garnków),labirynty miast, szare podwórka XIX- wiecznych kamienic, w których kolor pojawia się niemal tylko za sprawą wywieszanego prania oraz pomarańczowych blików zachodzącego słońca, wreszcie ściany wysokich lasów, wewnętrzne drogi, rytm i arytmia prostych masztowych pni, niebieskość chłodnej aury po zmroku. Ignacy Czwartos (od siedmiu lat prezes stowarzyszenia „Otwarta Pracownia”) buduje ascetyczne obrazy awangardowo-barokowe, o klasztornej a niekiedy szpitalnej atmosferze, czerpiąc twórczo z sarmackich portretów reprezentacyjnych (i trumiennych), także z renesansowych wizerunków oraz suprematyzmu Kazimierza Malewicza jak i późniejszych etapów jego twórczości. Współczesność w konfrontacji z wyobrażeniami okrytych kornetami Błogosławionych kobiet staje w ostrej opozycji, dysonansie, wręcz niestosowności. W pełnofiguralnym autoportrecie Ignacego Czwartosa lub portretach przyjaciół w miejscu kapłańskich ornatów pojawiają się szale w barwach klubów piłkarskich (jakby atrybutów współczesnych quasi wyznań). Jest też projekt „rannych żołnierzyków” – a zarazem swoistej dysputy filozoficznej między twórcami polskiej awangardy Kazimierzem Malewiczem i Władysławem Strzemińskim (o jednej nodze iręce).
Badająca fenomen światła Maria Pyrlik tworzy realizacje wielomedialne, laboratoryjne, offowe,(być może dyskretnie ewokujące pamięć o blaskach i mrokach Vermeera, Clesza Hedy czy Francesco Zurbarana). Artystka traktuje proces jako jeden z najważniejszych budulców swoich prac, nadając im cechy bądź hermeneutycznej etiudy, bądź wizualnie i znaczeniowo niezwykle ekspresyjnej polifonii – jak w„Miejsca święte – miejsca przeklęte” – nawarstwiających się i przenikających wypowiedziach przedstawicieli nomadycznych, globalizowanych,, „transferowych” grup społecznych. Wątki sympatii wobec filozofii feministycznych można wyselekcjonować w osobnej i zaskakującej formalnie twórczości Wojciecha Głogowskiego, by przywołać np. niejako baśniową „ilustrację” pt. „Nurzyca” (czyli dziewczyna nurkująca -obraz olejny), bądź cykl „drzeworytowych” rysunków dialogujących niejako z ekspresjonizmem niemieckim początku XX wieku. Są też wizerunki kobiece w bakelitowych wnętrzach, jakby z dwudziestolecia międzywojennego. Głogowski pisał „Zainteresowałem się też przestarzałymi technologiami i zapomnianymi dzisiaj materiałami. (…) Wielka sztuka wpływa na moje obrazy w niewielkim stopniu. Korzystam za to chętnie z jej odległych peryferii – przedstawień reklamowych, instruktażowych, pamiątkarskich – w ogóle malarstwa niższych kategorii, często o charakterze użytkowym i doraźnym. To, co kiedyś dobrze tkwiło w czasie – wyszło z mody albo utraciło swoje utylitarne uzasadnienie. Stało się liryczne. Albo nawet zyskało niezamierzoną głębię. (…)Te obrazy nie przystają do współczesności i to jest właśnie ich sposób manifestowania się we współczesności.” Przestrzenne obiekty, medytacyjne przez wyczuwalną obecność gestów artysty (np. ślad grafitu) a zarazem niekiedy anektujące estetykę elementów produkowanych masowo, np. działające jak powtarzalne makiety, tworzy Marek Kuś. W najnowszym cyklu jego horyzontalnych, układanych na podłodze Prac odnajdujemy transformacje zafascynowań miejscem nieczynnego stadionu, w który artysta wpisuje szablonowo-piktogramową i multiplikowaną sylwetę człowieka (w formach negatywowych „odcisków”).
Niezwykły cykl pt. „SANTO SUBITO” zaprezentuje również Bartek Jarmoliński, który dokonuje kilku równoległych parafraz – np. dotykając drastycznie umedialnionego momentu „Tajemnicy” odejścia Jana Pawła II – i wolę tłumów, jak i wielowiekowej tradycji tworzenia wizerunków świętych – które artysta przesuwa do ikonosfery współczesnej pop-kultury. W fascynujących malarsko i wyrazowo obrazach,rozpoznajemy męczenników globalnej wioski: Freddiego Mercurego, Księżnę Dianę, Johna Lennona, James’a Dean’a, Grace Kelly, Evę Peron, czy m.in. pokazaną światu na nowo (przez głośny film Julie Taymorz 2002) wybitną malarkę Fridę Kahlo – ikonę kobiecego lęku, patronkę surrealistek i feministek.
Pełną charyzmy performerką Otwartej Pracowni jest Japonka Miho Iwata, autorka zapadających w podświadomość sytuacji czasoprzestrzennych, włączająca w przestrzenie akcji charakter zastanego/wybranego miejsca. Ciało, uroda, następstwo gestów Iwaty jakby animowały statyczne- architektoniczne otoczenie, (np. schody, cień) i odbiorców. Doświadczenie butoh oraz wrażliwość na wszelkie impulsy,najdrobniejsze szmery i szumy przestrzeni (krakanie ptaków, dźwięki domofonów, płacz dziecka etc.),przypominające o przebiegu „4’33” Johna Cage’a, stają się niejednokrotnie katalizatorami i współtwórcami amplitud napięć w jej improwizacjach. Wystawienie się na przypadkowe impulsy świata jest dla Iwaty bliższą sytuacją niż usytuowanie działań w konwencjonalnym układzie muzycznym. Zależy jej, by dzięki konfrontacjom z jej performance ludzie zaczęli słyszeć różne dźwięki, jak w zdarzeniu „Sen źdźbła”, czy w pokazywanym w Japonii spektaklu „Dotyk” lub działaniu wykonanym w Berlinie z okazji 100-lecia dadaizmu.
Otwarciu wystawy będzie towarzyszyć występ Miho Iwaty, która wejdzie w relację z konkretnym Miejscem-przestrzenią Państwowej Galerii Sztuki, wykonując działanie performatywne, wykorzystując własne wieloletnie doświadczenia z teatrem butoh jak i obecność uczestników otwarcia. Wystawie będzie towarzyszyć katalog z pasjonującymi materiałami wizualno- teoretycznymi, w tym tekstami odautorskimi Artystów, esejami Jerzego Hanuska, Michała Hankusa oraz opracowaniami kuratorki wystawy.

„…miejsca nieobjęte oficjalnym planem…” to przestrzeń mądra, potrzebna, niełatwa i przejmująca – polecana gorąco:

Dorota Grubba-Thiede kuratorka wystawy

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2012 » Otwarta Pracownia w PGS w Sopocie, „Miejsca nieobjęte oficjalnym planem…,” 8.10.2012