fot. Mateusz Szczypiński

Malarstwo… ślad farby na płótnie; budowanie obrazu za pomocą barwnych plam. Czy na pewno prace Adriana Kolerskiego przynależą do owej kategorii, do tak zazwyczaj rozumianego medium? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Owszem… widzimy płótno, farbę, a jednak… prace te są czymś więcej niż tylko malarskim zapisem. Wychodzą one poza ogólnie przyjęte medium. Przeobrażają się w materię, która intryguje wizualnie i kusi widza; ośmiela go, aby dotknął owej faktury i jednocześnie śledził wzrokiem jej strukturę. Płótna, zamalowane kilkoma warstwami farby, artysta poddaje swoistym zabiegom – jubilerskiej wręcz obróbce poprzez pracochłonne zdrapywanie i stopniowe odsłanianie podłoża. Faktura, wyglądająca z pozoru jak stary kawałek pomalowanego materiału, z którego złuszcza się farba, bądź pomięty, poszarpany i brudny papier, jest w całkowitej zależności od artysty. To co naturalne – łuszczenie się farby pod wpływem czasu i złych warunków otoczenia, czy przypadkowe zabrudzenia – staje się świadomą i precyzyjną imitacją upływu czasu oraz rozmaitych mechanicznych uszkodzeń, na jakie narażona może być materia malarska. Czarne lub błękitne „obrazy” przypominają popękaną malaturę; płótna, które przez długi czas przechowywane były w magazynie bez jakiejkolwiek dbałości o ich stan. Wydrapane ślady tworzą swoisty zapis – abstrakcyjny układ linii, imitujących zagięcia i przetarcia. Spreparowane przez artystę płótna i warstwy farb porównać można do delikatnej faktury pajęczej sieci, bądź do form układających się w regularne, kwadratowe zarysy, sugerujące siatkę kartograficzną, wzbogaconą o niezliczone odcinki mogące przywoływać przebytą drogę. Mogą one przywodzić na myśl także frotaż lub eksperymenty ze światłoczułym papierem fotograficznym.

Sam twórca, mówiąc o swoich działaniach, podkreśla mnogość bodźców na niego wpływających. Owe inspiracje traktuje ze swoistą swobodą; z niezobowiązującą lekkością podchodzi do nurtujących go elementów rzeczywistości – muzyki, zauważonego fragmentu filmu czy dostrzeżonego niekiedy w pośpiechu obrazu, które niczym błysk jawią się i szybko znikają. Ową obserwację charakteryzuje paradoksalnie połączona precyzja i obojętność zarazem. Elementy niczym impuls nerwowy pobudzają do pracy, będącej przykładem żmudnego, pracochłonnego oddziaływania na materię i towarzyszącego mu luzu, swoistej łatwości i świeżości odbierania bodźców. Specyficzne podejście do materii malarskiej, obecne w pracach Adriana Kolerskiego – swoboda łączenia bodźców-impulsów oraz szacunek, pewien respekt w stosunku do tworzywa, decydują o sile oddziaływania. Płótno staje się bazą, na której za pomocą zdrapywania powstaje obraz- relief. Odsłonięte płótno – swoisty negatyw obrazu; to co w malarstwie zazwyczaj przysłonięte, staje się najistotniejszą wartością, stanowiącą próbę zmaterializowania przebłysku, który legł u podstaw działania.

Michał Hankus

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2013 » Adrian Kolerski, „Zabawa w obojętność”, 13.08.2013