Otóż, jestem pod urokiem niektórych Pańskich pejzaży. Odżywa w nich duch wczesnego impresjonizmu, szczególnie Claud’a Moneta. Bardzo cenię u Pana to, że nie stawia sobie Pan żadnych „porządkujących” ograniczeń „a priori”. Wynikać może z tego pewna nieporadność warsztatowa, ale w malarstwie lepsze to, aniżeli sztucznie narzucana dyscyplina, która zubaża i cenzuruje intuicję i spontaniczną wizję artystyczną. Doskonałe są również autoportrety, a szczególnie wzrusza mnie Pańska malarska interpretacja mojego ikonostasu. Pokazuje mi ona ten ikonostas w nowym świetle, widziany oczami drugiego artysty.

Kraków, 27 września 1994.  Jerzy Nowosielski

Pejzaże

Maluje głównie pejzaże, czasem portrety i inne. Malarstwo Moneta jest mi bliskie, czasem przeglądam jego obrazy, a jest ich mnóstwo. Te wszystkie uchwycone przez niego nastroje widzę wokół. Te efekty kolorystyczne i świetlne, ta różnorodność rozwiązań. Przy tym elegancja i pewien osobliwy styl. Można rzec, że jest nieco efekciarski i przystępny, ale błyszczy też jakąś łatwością, celnością, zwyczajnością i czasem zdaje się, że współcześni mu byli nieco toporni, choć z pewnością swój talent mieli. Oczywiście różnimy się wiele. To był tytan pracy, a pasja była olbrzymia. Kto dziś tak pracuje? Trochę uzbierało się obrazów, ale przy  Monecie jest się zwyczajnie „niedzielnym malarzem”. Poza tym już prawie sto lat temu minęło od jego działań, nie sądzę jednak, że jakieś twórcze pokrewieństwo nie ma sensu. To już dwudziesty pierwszy wiek, sztuka współczesna, możliwości wiele, mnogość prądów, wielkie pole popisu, mnie natomiast ciągnie do tej zwyczajności, malarstwa, które zrozumie, a raczej spodoba się zupełnie ” przeciętnemu „odbiorcy, a jeśli coś ponad to, tym lepiej.

Maluję szybko, najlepsze efekty, gdy obraz powstanie około godziny, jeśli uda się szybciej, tym lepiej. Można dłużej, ale dobrze jest uchwycić moment świetlny, który nadaje obrazowi efektowność i prawdziwość. Sprzyja stabilne światło. Jest też kwestia pomysłu rozwiązań inwencji. To przed namalowaniem, ale zmienność natury i jej oświetlenia często bywa najważniejszym problemem w realizacji obrazu. Pomysły przychodzą z czasem. Czym więcej obrazów, tym mniejsze przywiązanie do poszczególnych i większe pole manewru, możliwości. W trakcie pracy pojawiają się rzeczy nowe. W przybliżeniu domyślam się jaki powstanie obraz, jaki będzie końcowy efekt. Jednak pojawiają się chwile, gdy nie można zbyt wiele przewidzieć i z ciekawości czekam na końcowy efekt, jakbym nie był autorem obrazu. To intryguje i wzbudza ochotę do malowania. Jaki sens ma „zwykłe” malowanie z natury, biorąc pod uwagę problemy tzw. „nowoczesności”? Wszelkie wątpliwości znikają podczas udanych realizacji, a jeśli uda się odnaleźć, to własna praca nabiera sensu i wszelkie wątpliwości, spekulacje  nie są istotne, nie przeszkadzają.

Andrzej Gąsieniec

Andrzej Gąsieniec

Urodził się w 1963r. w Konstancin-Jeziornej. W latach 1983-1990 studiował na Wydziale Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom odebrał w pracowni prof. Jerzego Nowosielskiego.

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2008 » Andrzej Gąsieniec, „Malarstwo”, 13.06.2008