A co jeśli drzewa są kręgosłupami i nerwami wielkich postaci z tlenu i cienia,
cętkowanych olbrzymów ze światła?
Łatwo przeciąć kręgosłup, przeciąć życie

Sen o prawdziwym świecie

Śniło mi się drzewo. Najbardziej złote drzewo na tle najciemniejszych chmur, rozświetlonych snopem słonecznego światła padającego z przeciwległej strony nieba. Kiedy jest mi źle, myślę o tym drzewie, które płonęło własnym złotem. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam obrazy Magdy, pomyślałam ze spokojem: “Skąd wiedziałaś?”. “Przewędrowałem wiele krain w poszukiwaniu utraconych ziem, z których wygnały mnie narodziny na tym świecie, szukając także istot mi podobnych”, napisał George Bernard Shaw. Świat tworzony przez Magdę Kuleszę-Fedkowicz jest zapisem poszukiwania podobnych istot i utraconych ziem. To świat przeniknięty światłem Tajemnicy. Ona płonie na niebie, płynie w żyłach, przenika złączone ciała kochanków jak błyskawica nagłego rozpoznania. Wędrowiec w ostatniej podróży płynie rzeką – pępowiną ze światła, która łączy go ze Słońcem. Deszcz przenika nagie ciało kobiety stojącej w wodzie. Oś świata jest dokładnie tam, gdzie stoimy. Przechodzi przez nasze ciała i trafia w samo jądro Ziemi. Czyste, świetliste kolory na obrazach Magdy namalowane zostały temperą jajową i akwarelą. To stare techniki, związane z żywiołem wody, wymagające precyzji, intuicji i cierpliwości godnej dawnych mistrzów zen. Wschód jest w pracach Magdy, w jej kaligraficznych rysunkach drzew: drzew-znaków, drzew-liter, drzew-naczyń krwionośnych świata, drzew-drzew. Jest też we wszystkich jej pracach-snach ogromna Północ: galopujące po niebie karibu oraz łosie, które są całym światem – rzeki są ich żyłami, lasy futrem, a ludzie zaledwie pchłami na ich potężnych ciałach. Są szamańscy przewodnicy i totemiczne zwierzęta: pies o płonących oczach, pokryte futrem milczące istoty gotowe zaprowadzić nas w inny wymiar rzeczywistości. Przycupnięte w głębi obrazu czekają. Są gablotki-kapliczki z mchu, w nich utrwalone postaci wędrowców – “Tych, których nigdy nie było”. Jest też Południe: australijscy Aborygeni malowali istoty razem z ich wnętrzem – tak zwane rysunki rentgenowskie. Magda Kulesza-Fedkowicz również prześwietla rzeczywistość. Maluje wnętrze, naczynia limfatyczne i wiązki nerwów świata. Żywe barwy są jak te ze snu. Jednak to tamten świat, świat ze snu, świat z obrazu, jest prawdziwy. Jest on dostępny nam wszystkim, ale nie wszyscy mają zmysły, żeby go zobaczyć. Jest tak blisko, że możemy go dotknąć – wypełza drobnymi odnogami życia ze szpar w ścianach, z szafek kuchennych, niczym wszechobecne w pracach Magdy porosty. Zapisany w kodach mchu, w labiryntowym piśmie korników na patykach, w tajemnej kaligrafii Natury. Tętni w pulsie planety. Magda dotyka tego pulsu z czułością. Jest. Bije. Wszystko na swoim miejscu. Ciało jest częścią świata. Sztuka jest częścią ciała. Bóg budzi się na ciemnym dnie lasu i przechadza ponad koronami drzew. Coś płonie na niebie i przebiega nam nad głowami. Słychać tętent i śmiech. Czy wiesz, że zorza polarna wydaje dźwięki? Wiesz, że w moich żyłach płynie tęcza? Kiedy jest mi źle, patrzę na obrazy Magdy. Ona wie.

Katarzyna Matwiejczuk

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2021 » Magdalena Kulesza-Fedkowicz, „Lisy mają nory, ptaki swoje gniazda”, 09.02.2021