W Galerii Otwarta Pracownia została zaprezentowana niezwykła, w swoim charakterze, wystawa prac Wiesława Jarmułowicza. O tej niezwykłości postaram się, w trakcie mojego wywodu, nieco szerzej opowiedzieć.
Wchodzący do galerii zostanie początkowo zaskoczony dużą ilością prac artysty. Nie zrobiliśmy tu żadnej selekcji, nie kalkulowaliśmy ile prac pokarzemy, ile prac podkreślimy. Każdy z obrazów ma taką siłę wyrazu, iż trudno byłoby rezygnować z jego zaprezentowania. To silne wrażenie zadecydowało o formie wystawy, o jej pewnym chaotycznym i przemyślanym jednocześnie układzie. Zawiłość wynikać może z owego układu, ale nie jest to bynajmniej chaos myślowy. Prace uszeregowane zostały w określone wątki i motywy, niekiedy przechodzące jedne w drugie, zaplatające się, tworzące tajemnice. Kompozycje zostały zawieszone jedna nad drugą, formaty małe i duże skutecznie zakryły biel ścian. Biel została zdominowana przez żywe barwy, niekiedy silnie skontrastowane.
Prace zaprezentowane w galerii to opowieści, szereg historii, niezwykłe tłumaczenia snów. To wizualizacje snów i koszmarów sennych autora, osoby niezwykle wrażliwej i autentycznej w tym, co robi. Wiesław Jarmułowicz nie jest absolwentem żadnej uczelni artystycznej. Ukończył on germanistykę, pracował jako tłumacz. Jednak praca ta, tłumaczenia techniczne, z czasem zniechęciły go tak, iż zupełnie zrezygnował z owego zajęcia. Poszukiwał . odkrył! Można powiedzieć, wyśnił! Artysta powiedział mi, iż miał sen.sen niezwykły, ponieważ nakierował go on na nowe doświadczenie, obudził w nim chęć poznania nowego, chęć tworzenia. Sen tak silnie wpłynął na śpiącego, iż artysta, już w wieku trzydziestu paru lat, postanowił zmienić swe dotychczasowe życie – zdał na ASP. Udało się, jednak edukacja ta nie została zakończona. Nie pozwoliła na to zbyt wielka indywidualność samego artysty. Jarmułowicz popadł w konflikt z profesorami, doszło do awantury. Twórca był zmuszony opuścić mury uczelni, załamał się.
Owe załamanie, osobista tragedia, stały się zarazem ogromnym motorem dla tak żywiołowej, twórczej osobowości, jaką jest Wiesław Jarmułowicz. Twórca zainteresował się filozofią, w szczególności przemyśleniami Junga, a także szeroko pojętą sferą mitu, archetypu. Jego załamanie skierowało go na tory rozmyślań nad tym, co pozarozumowe, irracjonalne. Jego sny, lęki, zostały z całą, ogromną siłą i napięciem, wyobrażone w ogromnej ilości szkiców, akwarel, pasteli i prac malowanych akrylami.
Prace Jarmołowicza są niezwykłe, odmienne, wydają się naiwnymi, ale przez to właśnie są AUNTENTYCZNE, PRAWDZIWE. Naiwną może się wydawać ich forma. Treść natomiast nie jest ani lekka, ani zabawna. Z tych prac emanuje NIEPOKÓJ, wyczuwalne jest napięcie. To uczucie udziela się każdemu, kto ogląda te obrazy. Niepokojące, ale zarazem intrygujące, są kolory, kreska, sposób ukazania poszczególnych elementów. To fascynująca wędrówka poprzez senne widzenia malarza. Razem z nim możemy w ten sposób dzielić niepokoje, czuć obawę, niekiedy zaskoczenie.
Ogromne wrażenie wywołują prace wykonane węglem, ciemne i ponure w tonacji. To senne koszmary artysty, przerażające postacie, ni to zmarli, ni to demony, atakujące człowieka we śnie. Niezliczone niby-twarze ludzkie wyłaniające się z ciemności, nie pozwalają na spokojny sen. Jak się przed nimi bronić? Co zrobić, aby wreszcie odeszły? Artysta walczy! Szuka ULECZENIA i SPOKOJU. Już samo przedstawienie koszmaru jest sposobem na walkę. Twórca stara się nam powiedzieć, że wie jak wygląda wróg, ma jego wizerunek, przez co może nad przeciwnikiem zapanować, może mu się przeciwstawić! Pomocna okazuje się także siła ducha, siła wyrażona na jednym z obrazów, gdzie na wizerunki owych demonów, artysta nakleił zielone kawałki papieru. Owe kawałki papieru to magiczne kamienie, w jakie w wyposażony został śpiący twórca. To właśnie broń przeciw złu. Artysta mówił mi, iż śniło mu się, że ponownie był atakowany przez demony, jednak czuł się bezpieczniej, bo miał owe kamienie. Kiedy rzucił nimi w zbliżające się postacie, w magiczny sposób stawały się one nie ruchome.
Wynika z tego, iż w odnalezieniu spokoju może pomóc siła irracjonalna. Taką siłę może symbolizować ubiór szamański i fascynacja na poły mityczną postacią GUŚLARZA, zakorzenionego w naszej kulturze medium, łączącego rzeczywistość i sferę irracjonalną. Sam artysta stwierdził, że specjalna „szamańska” koszulka, oraz maska, pomagają mu w walce z owymi ciemnymi, nocnymi siłami. Ten swoisty oręż także zaprezentowany został w galerii. Pomiędzy przygnębiającymi wizjami sennych koszmarów znalazła się maska szamańska – wymodelowana głowa psa, pokryta pism włosiem. Zawisła tu także koszulka z naszytym pasmem psich włosów, lusterkiem oraz, wyciętymi w blasze, czterema głowami zwierząt- obrońców, stróżów – psa, pstrąga, niedźwiedzia i orła. Owi obrońcy nie są przypadkowi. Twórca wspomniał jeden sen ( zresztą później utrwalony na papierze), w którym, podczas wędrówki przez las, został skonfrontowany, oko w oko, z czterema zwierzętami. Nikt nie odczuwał zagrożenia, zarówno zwierzęta, jak i sam artysta, czuli się bezpiecznie. Połączyło ich wzajemne zaufanie.
Szczególną moją uwagę zwrócił jeden strażnik- pies. Pojawia się on na wielu pracach Wiesława Jarmułowicza i na każdej z nich przybiera różne role. To postać wieloznaczna, zmienna i niebezpieczna! Z jednej strony to wierny przyjaciel, towarzysz człowieka od zarania dziejów, ale zarazem to ogromny drapieżnik, niekiedy krwiożercza bestia. Pies to także przewodnik, medium miedzy światem żywych a zaświatami, to przewodnik dusz, ich opiekun a zarazem i zagrożenie dla dusz zatraconych.
Po wejściu do galerii, od razu zwracamy uwagę na dwie prace. Jedna z nich przedstawia groźną, złowrogą postać czworonoga. Nie możemy dostrzec jego pyska; widzimy najeżoną sierść! Ta dwuznaczna postać budzi ogromny niepokój. To ciemna strona owego obrońcy. Artyście przyśnił się koszmar związany z owym zwierzęciem. Ów obrońca nie był mu przyjazny, była to groźna bestia gotowa w każdej chwili rzucić się na ogarniętą strachem ofiarę. Jego sierść była najeżona, widoczny był jedynie zarys pyska. Zwierzę przypominało bardziej złowrogą marę, wysłańca ciemności. Ofiarę przeraziło także to, iż na ciele owego zwierza pojawiły się, znane już dobrze, twarze- maski demonów, atakujących niekiedy artystę w jego wyrazistych, sennych koszmarach.
Obok tego, mrożącego krew w żyłach, obrazu pojawił się inny, całkowicie odmienny wizerunek (czy tak do końca inny, to nie jestem pewien), będący zarazem i autoportretem samego artysty. Wiesław Jarmułowicz przedstawił tu samego siebie, jak tańczy z ogromnym psem! Postać ludzka tańczy z psem pod rękę! To już nie groźny drapieżnik z poprzedniego obrazu, ale oswojona ( taką się wydaje), na półludzka postać z łańcuchem u szyi. Dwuznaczna postać psa staje się tu doskonałym towarzyszem, jednak czy na pewno? Nadal czujemy tu wielkie napięcie, niepokój. Beztroski taniec może się skończyć, oswojona siła może obrócić się przeciwko partnerowi.
Podobny, wywołujący niepokojące uczucia, obraz przedstawia ogromnego psa, czuwającego przy pogrążonym we śnie, bądź będącym w beznadziejnym letargu, artyście. Cała scena ma miejsce w pokoju artysty, on leży bezwładnie na łóżku, obok czuwa pies. Od razu nasuwa się pytanie, dlaczego tam czuwa, czy chroni artystę, czy może tylko czeka na dogodny moment, aby zaatakować osłabioną ofiarę? Wszystko jest tutaj niejednoznaczne. Spokojna z pozoru scena jest zarazem polem bitwy, swoistą PSYCHOMACHIĄ.
Z ową walką, toczoną w duszy, we śnie, a niekiedy i na jawie, spotykamy się na każdym kroku oglądając poszczególne prace Wiesława Jarmułowicza. Sam artysta traktuje swoją twórczość jak swoiste lekarstwo, jak pomoc w przezwyciężaniu osaczających go problemów. Nie dziwi fakt, iż wystawa została zatytułowana CURE – LEK. Twórczość dla Jarmułowicza to właśnie panaceum pozwalające na utrzymanie równowagi, chroniące duszę przed rozlicznymi udrękami, dające tak potrzebne ukojenie.
Michał Hankus
25.03.2009
BLESSING – o twórczości Wiesława Jarmułowicza
„Blessing” – niewielki obraz namalowany pastelami na kartonie pokrytym gipsem przedstawia głowę mężczyzny, ukazaną z profilu, łysą, pozbawioną naturalnej ochrony włosów, bezbronną. Nad nią unosi się szereg dłoni wyciągniętych w geście błogosławieństwa. Dłoni jest kilka (nie jedna lub dwie, jak zwykle w tego rodzaju przedstawieniach), a twarz błogosławionego wyraża przerażenie. „Blessing” czy „Curse”? Czym jest ręka Boga? Czym jest życie człowieka? Darem i błogosławieństwem czy przekleństwem przed którym nie ma ucieczki?
Nie wiem, czy u podstaw twórczości Wiesława Jarmułowicza leży tak sformułowane pytanie. Nie sądzę, by autor przeprowadzał intelektualne spekulacje czy analizy na ten temat a następnie wizualizował pytania i wnioski – jego dzieła noszą zbyt wiele cech spontanicznej ekspresji. Niewątpliwie jednak w tej różnorodnej pod względem formalnym i wielowątkowej twórczości łatwo wyodrębnić dwa dominujące, pozornie sprzeczne z sobą nurty. Pierwszy – wyraźnie afirmatywny w sposób niemal bałwochwalczy odnosi się do mocy życia, witalności, siły, niezniszczalności natury (Blessing – Błogosławieństwo, Łaska?). Drugi – wprost i bez osłonek eksploruje najciemniejsze zakątki ciała i duszy: lęk i przerażenie, słabość i śmiertelność, obsesje, pustkę, niemoc (Curse – Przekleństwo?).
Sztuka W. Jarmułowicza jest absolutnie osobista: artysta bez skrępowania odsłania przed odbiorcą własne obsesje, lęki i fascynacje niejednokrotnie wprowadzając go – jak słusznie zauważa A. Czaban (1)- w konsternację czy wręcz zażenowanie. Inspirację czerpie ze swoich snów, do których przywiązuje wielką wagę, przeżyć, wspomnień.
W afirmatywnym nurcie twórczości Jarmułowicza jednym z najważniejszych i zarazem najczęściej się pojawiającym symbolem jest ryba. Nie jest to jednak – jak można by sądzić – uniwersalny znak zaczerpnięty z historii kultury. Artysta wyraźnie wywodzi go z osobistych doświadczeń. W jednym z wywiadów, wspominając swoje dzieciństwo pisze: „Pewnego dnia, kiedy obserwowałem życie toczące się w strumieniu, podpłynął do mnie piękny, nakrapiany czerwono pstrąg i powiedział: Chodź ze mną, powinieneś opuścić swoich niedbałych rodziców i podążyć za mną do źródła, tam, gdzie mieszkam. I podążyłem za pstrągiem trzydzieści lat później” (2). Wielokrotnie przywoływany pstrąg ulega fetyszyzacji: malowany cynobrową akwarelą na półprzezroczystym pergaminowym papierze jawi się jako duch opiekuńczy („Rybka”), w serii obrazów towarzyszy chłopcu lub mężczyźnie („Boy & Trout”), przedstawiany jest jako uzdrowiciel („Doctor Fish”), żywiciel, dawca życia („Feeding Fish”); wreszcie autor utożsamia się z rybą – opiekunem malując szereg autoportretów z twarzą pokrytą charakterystycznymi cynobrowymi kropkami.
W kreacji Jarmułowicza można wytropić wiele działań szamańskich, magicznych. To one zapewne leżą u źródła sięgania po nietypowe materiały i drastyczne przedstawienia: świński tłuszcz, miód, mleko, węgiel, ciasto, krew. Zapytany o to artysta pisze: „Tłuszcz (ludzki różowy tłuszcz) jest dla mnie fetyszem. Przeżywam to jako źródło mocy, siły, bogactwa, nasienia, mleka, świecący tłuszcz jest święty. (.) U Tadeusza Różewicza jest mocno otyły Impresario z dramatu „Odejście głodomora”, symbolizujący witalno – prostacki, krwisto – mięsisty żywioł życia. Używanie przeze mnie tego rodzaju tłuszczu (smalcu) jest prawdopodobnie pragnieniem przejęcia choćby części mocy przynależnej tej monstrualnej postaci.” (3). W malowanych smalcem, mlekiem i miodem obrazach odwołujących się do „mięsistego żywiołu życia” pojawia się niedźwiedź – symbol nieokiełznanej zwierzęcej siły (cykl „Milk & Honey”), gruby mężczyzna o czerwonej twarzy („Cook”), a także hermafrodytyczna postać o zwierzęcej (niedźwiedziej?) głowie, ciele pokrytym sierścią, wielkim brzuchu i ogromnych obwisłych wymionach („Mum”). Jarmułowicz wspomina o swojej fascynacji mitologiczną postacią Sylena – opiekuna dzieci bogów, którego ciało samoistnie wypełniające się krwią, mlekiem, miodem i tłuszczem stanowi niewyczerpane źródło życia (pożywienia, witalnej siły) dla jego podopiecznych (4).
Równie silna w twórczości Wiesława Jarmołowicza jest ekspresja immanentnie towarzyszącego egzystencji lęku. Bezbronny, nagi, przerażony człowiek ukazywany jest w niezliczonych kontekstach z których część ma rangę uniwersalnego symbolu: kuli się lub ucieka przed nieokiełznaną siłą wulkanu (cykl „Volcano”), wydaje się przytłoczony ogromem otaczającej go natury (Jurasic Monad Rocks), przedstawiany jest jako zagrożony, osaczony (cykle „Kiss”, „Diver”, „Pszczoły”, „Ptaki”). Jednak najbardziej chyba przejmującym wyrazem przerażającego przeczucia, że życie jest nie darem a przekleństwem jest cykl prac zatytułowanych „Trójca” lub „Trinity”. Już przez sam tytuł odniesienie biblijne jest oczywiste. Bóg w Trójcy przedstawiany jest na tych obrazach niezmiennie jako trzy rozszalałe lwy o ognistych grzywach, a mały, najczęściej nagi człowiek ucieka przed nimi (Nim) w przerażeniu.
Motywów i przedstawień odnoszących się do dwóch wspomnianych wątków w twórczości W. Jarmułowicza jest więcej – nie sposób tutaj wspomnieć o nich wszystkich. Samych wątków jest zresztą także wiele, błędne byłoby mniemanie, że autor i jego twórczość borykają się wyłącznie z pytaniem o Dar/Przekleństwo egzystencji. Jarmułowicz bywa dowcipny, a nawet prześmiewczy („Fin de Siecle”, „Król Dawid”, „Brass Band”), jest też znakomitym ilustratorem – interpretatorem prozy Franza Kafki, autorem poezji (zbiory: „Obrazki” i „Przejście”), prozy, zajmuje się fotografią.
Wiesław Jarmułowicz jest nonkonformistą i buntownikiem o szerokim spektrum zainteresowań i fascynacji. Studiował germanistykę, malować zaczął w wieku 35 lat. Studiował w prywatnej szkole malarstwa Zbyluta Grzywacza (1999-2000), a następnie (do 2003 r.) na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Cenił zajęcia z rysunku w pracowni prof. Andrzeja Bednarczyka i Zbigniewa Sałaja. Niepogodzony ze skostniałą strukturą Akademii dał temu wyraz obrazem – manifestem „Akademia” oraz rezygnacją ze studiów. Wnikliwie studiuje książki o mitologii i psychologii. Hoduje kaktusy. Ostatnio miał indywidualną wystawę w ABC Gallery w Poznaniu z która stale współpracuje, przygotowuje się do prezentacji swoich prac w MM Gallery w Hamburgu. Od czasu przerwania studiów na Akademii mieszka i pracuje w małej podkrakowskiej wiosce.
Katarzyna Jankowiak
ABC GALLERY, Poznań, 02.2009
Przypisy:
1) Anna Czaban: wprowadzenie do wystawy w ABC Gallery w Poznaniu, 04.2008
2) Wywiad udzielony w www.sprayblog.net
3) Korespondencja z Katarzyną Jankowiak, ABC Gallery w Poznaniu, 03.2008
4) Wywiad w www.sprayblog.net