Przemiany

Projekt pod ogólnym tytułem: Przemiany, to seria prac składająca się z  części malarskiej (obiekt zbudowany z 10 płócien poddanych zróżnicowanej ingerencji) jak i z części rysunkowej (4 rulony papieru ), ma za zadanie podkreślić prostą zasadę, iż drobna ingerencja z racji jej wielokrotnego powtórzenia prowadzi do gruntownej metamorfozy, wykształcając tym samym skomplikowany zestaw struktur. Podjęte przeze mnie działania nawiązują do procesów nieustannie zachodzących w przyrodzie, bowiem na tej samej zależności opierają się dalekosiężne konsekwencje w postaci zmiany wyglądu i znaczenia. Przy czym, dekonstruowane przeze mnie przedmioty, podobnie jak jednostki żywe, wymagają dodatkowego uwzględnienia współoddziaływania czasu i przestrzeni. Gdzie jeden stan występuje po drugim, a jego postęp i rozległość mierzy się za pomocą liczby zmian. Tytuł stwarza możliwość dla wielopłaszczyznowego rozumienia, nie tylko w sposób dosłowny ale również głębszy i metaforyczny. Począwszy od skojarzeń związanych z ludzką egzystencją jej niestałością (zewnętrzną i wewnętrzną) uwarunkowaną czasem, poprzez pytanie o zasadność, celowość i genezę jestestwa, a skończywszy na badaniu relacji między przypadkiem, a predestynacją.

Projekt Przemiany stanowi ogólną bazę (podstawę) dla podprojektów, które powstały w jego ramach, a są to części: malarska i rysunkowa, gdzie każda z nich podkreśla wybrany aspekt przynależny zmianie.

I tak, płótna składające się na część malarską mają za zadanie unaocznić efemeryczność i niezwykłą kruchość egzystencji, ukazując stopniowy proces (wciąż postępujących) zmian. Unaoczniając tym samym oblicze nieuchronnego przemijania bez możliwości ucieczki, czy szans na ocalenie. Prace obarczone czasem kreują przestrzeń tego co przemija, odchodzi, bądź już odeszło, zatrzymując widza w specyficznym stanie zawieszenia, pomiędzy przyszłością, teraźniejszością, a przeszłością. Gdzie niezwykle istotna okazuje się relacja pomiędzy płótnami (leżącymi, wiszącymi a ich pozostałościami). Interesujący jest fakt, iż  niezwykłą delikatność, płótna zawdzięczają mechanicznemu usuwaniu poszczególnych nitek pionowych, które przekształciły materię w rodzaj rozpadającej się (w zależności od stopnia destrukcji) siatki. Pomimo, iż zasada działania jest taka sama, płótna naznaczone szeregiem czynników pośrednich (jak: czas, osobiste zmęczenie czy specyfika użytego materiału) nigdy nie są identyczne. Odbiór prac wymaga specyficznego sposobu poruszania „pomiędzy”, gdzie manewrowanie prowokuje do bliższego kontaktu i współuczestnictwa w procesie przemijania. Elementy usunięte w trakcie dekonstrukcji, stanowią świadectwo i zarazem dokumentację przeszłości, unaoczniając tym samym fakt, iż zmiana wewnętrznej struktury, potrafi przekształcić początkowe znaczenie materii, prowokując nowy wymiar jej istnienia. Przemiana– to moment specyficzny, pomiędzy istnieniem, a niebytem, ale również świadomość efemeryczności i ulotności egzystencji. Poprzez prezentację różnych faz postępującej destrukcji, istnieje szansa powrotu do przeszłości, dająca wyobrażenie zdarzeń minionych, niepełne i nieostre wprawdzie, ale pozwalające na rekonstrukcje zdarzeń. 

W projekcie tym, bardzo ważna jest relacja między czasem, serią zdarzeń  (związanych z powtarzalną ingerencją) a przedmiotem, sprawiając, iż niewielka zmiana z racji wielokrotnej repetycji jest w stanie odmienić całą rzeczywistość (zarówno przedmiot, przestrzeń, jak i czas, który pozostał).

Praca ta jest swoistą grą w uobecnianie i samoodnajdywanie, w czasoprzestrzennym zapętleniu. Stając się impulsem do poszukiwania własnej tożsamości i potrzeby osadzenia siebie w określonym momencie rzeczywistości. Wewnętrzna komplikacja (za sprawą rozkładu płócien), wytwarza dodatkowo sytuację napięcia i niepewności, a związane jest to z przymusem odpowiedzi na kluczowe (również w kontekście samej egzystencji) pytania t.j.: którą stroną iść, w jaki sposób przekroczyć napotkane bariery (obejść je, czy zaryzykować i przejść pomiędzy) i czy w ogóle jest sens, by starać się iść dalej. Istotne dla mnie (w kontekście tego projektu) jest by odbiorca, przemierzając przestrzeń, zobaczył płótna z bliska, przecisnął się pomiędzy, tak by mógł dostrzec wewnętrzną ich materię (jej charakter, strukturę i nietrwałość podlegającą wraz z czasem i siłą grawitacji coraz głębszemu procesowi unicestwienia). Godny zauważenia jest również fakt, iż proces przemiany toczy się dalej, już nie za sprawą mojej ingerencji, a pod wpływem egzystencjalnych właściwości materii. Kreując tym samym sytuację uwięzienia w czasowo-przestrzennej pułapce, co w rezultacie prowadzi do doświadczenia niemocy, w ogólno-egzystencjalnym kontekście. Projekt ten ma za zadanie skłonić odbiorcę do konfrontacji z własną niemocą, wobec istoty egzystencji, a także wyzwolić świadomość znikomości bez możliwości sprzeciwu, czy wyzwolenia. Przy czym przypadkowość, i niemożność rozsądkowego wydedukowania przyszłości (tego, co ma nadejść) odgrywa tu bardzo ważną rolę.

Tytuł pracy dyplomu dodatkowego to: 203 uderzeń na minutę. Projekt ten dotyczy rolek papieru podlegających podobnej ideowo transformacji, co w przypadku płócien. Bowiem reguła przekształceń opiera się tu również na mechanicznie powtarzanej ingerencji, z tą różnicą, iż do jej wykonania wykorzystuję tu proces nacięcia/ nakłucia (przy użyciu noża, bądź szpilki). Tytuł ma stanowić jedynie sugestię, pomagającą odczytać pole znaczeniowe pracy. Rozumiany dosłownie, odnosi się do przeciętnej ilości uderzeń narzędzia o papier (w trakcie jednej minuty). W szerszym pojmowaniu nawiązuje do powtarzalności wszelkich procesów życiowych, związanych z egzystencją. I podobnie jak każdy byt, tak i sam papier posiada moment materialnej wytrzymałości, który wraz z jego przekroczeniem oznacza kres procesu destrukcji, równoznaczny z unicestwieniem (poprzedniego wymiaru egzystencji). Powtarzalność zatem to wyraz czasu, przemijania i nieodwracalności zmian, wraz z którymi niepostrzeżenie przychodzi to co nieuniknione. Zawiera zatem w swej istocie potrzebę poszukiwania prawdy o charakterze wszelkiego istnienia. Wykorzystując dwa rodzaje narzędzi, chciałam nie tyle wydobyć aspekt wizualny, ile podkreślić przeświadczenie, iż drobna różnica potrafi całkowicie zmienić oblicze materii. Jednak w aspekcie symbolicznym, niezależnie od czynników pośrednich, kres jest zawsze tym samym końcem. Bowiem nietrwałość i niepewność to istota egzystencji, poparta prostą zasadnością życiowych procesów, bezustannie powtarzanych, aż do momentu krańcowego. Prace pokazywane na podłodze, leżąc obok siebie, zdają się ulegać wzajemnym relacjom, i współoddziaływaniu. I tu,  podobnie jak w projekcie Przemiany,  unaocznieniu podlega relacja powtórzenie-zmiana-czas.

Reasumując, z faktu, iż przedmioty podlegają czasowemu istnieniu materii, obarczone są różnorodnością i zmianą. A cechy te, związane z nimi integralnie, mogą uwidocznić się dopiero wraz z upływem czasu. Okazuje się, iż podejmowane tu, dwa główne zagadnienia t.j. przemiana i czas to uniwersalne kategorie, niezbędne przy opisywaniu rzeczywistości. Odnoszą się bowiem one do wszelkich uniwersalnych przedmiotów i procesów zachodzących we wszechświecie. Objawiając się w monotonii i długoterminowości zachodzących procesów, ukazują związane z nimi konsekwencje. Fakt, iż u podstaw podejmowanego działania legło odrzucenie wizualnego paradygmatu na rzecz idei nietrwałości i efemeryczności egzystencji, pozwolił uwypuklić sam proces przemijania. W trakcie pracy starałam się jak najbardziej odciąć od świadomości artystycznej, umożliwiając zaistnienie swobodnie przebiegających zmian. Przez co, konsekwencje działania, stały się niemożliwe do przewidzenia, pogłębiając tym samym stan niepewności i oczekiwania. Zastosowanie dużych formatów ułatwiło szerokie pole dla eksploracji, a przez to i poznania ukrytej natury wykorzystywanych materiałów. Aby uwidocznić właściwości materii: strukturę, zapach czy zmienną reakcję na odkształcenia, konieczne stało się zawężenie wszelkich dodatkowych elementów do minimum. Nie może to jednak dziwić, gdyż przy zastosowaniu bogactwa środków wyrazu, pierwotne znaczenie zgubiłoby swą istotność. W trakcie ingerencji, wraz z postępującą zmianą, prace zaczęły przybierać coraz bardziej zmienne formy, zbliżone często do rzeczywistości poddanej powolnemu procesowi starzenia. Wywołując tym samym szereg skojarzeń z: odpadającą ścianą, korą drzewa, siecią, siatką, pajęczyną, bądź uszkodzoną skórą. Niezwykle interesujący przy tym, stał się dla mnie fakt, iż niezaznajomieni z  założeniami odbiorcy, nie nazywali prac płótnami, czy papierami, ale dokonywali nieświadomej i uzależnionej od indywidualnej interpretacji, zmiany indeksowania przedmiotów. I tak płótno przestało być płótnem, a papier papierem, świadcząc o wielowymiarowości odbioru. Wydaje się zatem, iż z racji powtórzenia dokonuje się swoiste przekształcenie przedmiotu i jego tożsamości, co często doprowadza do tak drastycznych przekształceń, iż zupełnie naturalnym staje się fakt nowej ich identyfikacji.

Wyprzedzając pytanie, czy można traktować przedmiot pozbawiony wizualnego priorytetu dziełem? Muszę stwierdzić, iż zarzuty dotyczące braku zasadności sztuki pozaestetycznej, wydają się możliwe tylko wtedy, gdy brak jest zarówno świadomości teorii artystycznej, jak i wiedzy z zakresu historii sztuki, sprawiając, iż niezrozumiałe zdają się tego typu działania. W przypadku mojego podejścia, oprócz świadomości teoretycznej, niezwykle ważna okazała się dogłębna znajomość użytych materiałów, wynikająca z kilkuletniej i zróżnicowanej ich eksploracji. Przy czym stan ten pogłębił się jeszcze bardziej dzięki zastosowanej technice, sprawiając, iż naturalne stało się codzienne obcowanie z przekształcaną materią, co wymagało dużego zaangażowania i znacznego wysiłku fizyczno- psychicznego. Wielogodzinna i niezwykle monotonna praca, sprawiła, iż możliwym stało się zrozumienie ich wyjątkowości, charakteru i własności, prowokując indywidualne podejście do każdej z prac z osobna. Okazało się, że mimo mechanicznego i bezpodmiotowego działania, poszczególne prace nigdy nie są takie same. Bowiem, wraz z żywą ingerencją, zyskiwały na jednostkowości, naznaczone szeregiem czynników pośrednich. Zmiana wydobyła z przedmiotów nowy wymiar ich istnienia, niezwykle delikatnego, kruchego i łatwo ulegającego zniszczeniu. W wyniku czego doszło do przetasowania znaczeń, gdzie z pierwotnej roli przedmiotów nastawionych na wytrzymałość, przybrały one funkcję krańcowo odmienną, kreując tym samym nowe płaszczyzny ich odczytu. Godny zauważenia jest fakt, iż moim przypadku tworzenie ma wymiar radykalny, polegający na silnej potrzebie ograniczenia, co jednocześnie prowokuje tendencję do poszukiwania maksymalnego poszerzenia w ramach minimalnego działania. Co ciekawe, wymiar atrakcyjności wizualnej, od którego tak bardzo uciekam, bez względu na fakt, czy tego chcę, czy nie, i tak wkradł się niepostrzeżenie i zupełnie niezależnie ode mnie w prace. Piękno zatem to integralna cecha wszechrzeczy, ukryta jednak i powracająca dopiero wraz z podjętym działaniem.

Podjęty przeze mnie temat powolnego, nieodwracalnego i niezależnego od nas przemijania, okazał się niezwykle trudnym doświadczeniem, sprawiając, że im dłużej proces ten przebiegał, tym intensywniejsze miałam wrażenie, iż to nie prace się rozpadają, ale ja sama ulegam destrukcji. Paradoksalnie, okazuje się, iż tylko w powierzchownym rozumieniu, praca nad przedstawionym tu projektem to działanie niepozorne, bezemocjonalne i zaledwie mechaniczne. Bowiem w głębszym znaczeniu, ma ono wymiar traumy, opartej na ciągłej obserwacji tego, co odchodzi, z jednoczesną świadomością osobistego w tym współuczestnictwa. Codzienne wielogodzinne działanie, zmieniło się w rytuał i konieczność decydowania o istnieniu, bądź unicestwieniu, tak dobrze znanej mi materii. Prowokując poczucie wewnętrznego wydrążenia, pustki, ale i przymusu, obsesji dalszego działania bez umiejętności zatrzymania.

W trakcie pracy, interesujące stało się nie samo przemijanie, ale specyficzny moment na granicy, kiedy dochodzi się do krańcowego punktu wytrzymałości, gdzie płaszczyzna dzieląca istnienie od niebytu jest niezwykle ruchoma, oznaczając tym samym stan permanentnego zagrożenia, obarczony strachem w oczekiwaniu na nieuniknione.  Rzeczywistość egzystencji jest bowiem niestabilna i ulotna a jej sens, bądź jego brak nadal niedostępny. Pozostaje zatem zgoda na nieuchronność tego, co ma nadejść.

Projekt ten stał się zapisem skomplikowanego procesu nabudowywania świadomości artystycznej, następnie jej odrzucenia (w trakcie pracy) i ponownego powrotu z racji ideowych fundamentów działania.

Erwina Ziomkowska

ur. 19.10 1983
e-mail: erv7@wp.pl

Wykształcenie:

  • Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach, jednolite studia magisterskie – stacjonarne na kierunku malarstwo, tytuł magister sztuki z wynikiem celującym
  • Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej we Włocławku

Osiągnięcia artystyczne: 

Nagroda BPSC za najlepszy dyplom 2008

Ważniejsze wystawy:

2005 -Wystawa malarstwa pracowni prof. K. Cieślika w Mercedesie w Sosnowcu
2006 – Wystawa zbiorowa w ramach „Arterii”  w Katowicach
2006 – Wystawa grafiki „Rybnik art Festiwal”  w Rybniku
2006 – Wystawa grafiki w Centrum integracji „Balbina”  w Tychach
2007 – Wystawa malarstwa pracowni prof. K. Cieślika w Toyocie, w Chorzowie
2007 – Wystawa zbiorowa rysunku w GCK w Katowicach
2007 – Wystawa zbiorowa grafiki Rondo Sztuki w Katowicach
2007 – Wystawa „Nesvetima Tapyba. Familiar Painting„, Galeria Akademija w Wilnie
2007 – Wystawa malarstwa, Galeria Intro w Telsze
2008 – Wystawa grey-gray Rondo Sztuki w Katowicach
2008 – Wystawa podyplomowa Rondo Sztuki w Katowicach

Strona główna » Archiwum » Wystawy » 2008 » Erwina Ziomkowska, „Przemiany”, 05.12.2008